Burze i deszcz przybyły za nami z Mazur nad Wisłę.
Pomimo niskiego stanu i niewielkich wahań poziomu wody w Wiśle, brzeg jest podmywany.
Zapora przeciw podkopom pod ogrodzeniem znowu została rozebrana. O prace destrukcyjne podejrzewamy psy sąsiadów, które przeskakują do nas ponad ogrodzeniem ( skaczą z daszku budy ) ale w drugą stronę mogą przedostać się tylko dołem.
Kabaczki nadal owocują.
Na koniec niespodzianka: myśleliśmy, że lekko zasuszona datura nie zakwitnie w tym roku. A tu proszę, pojawiły się kwiaty :)
W sobotnich planach było slipowanie MM i grzybobranie. Udało się tylko wyjąć łódkę z wody a później nadszedł deszcz. I padał do rana ;(
MM pod plandeką. Żagle, liny, pokład i kabina suchutkie. Kadłub wyschnie do pierwszych mrozów.
W deszczowych okolicznościach przyrody pocieszeniem okazał się krótki pobyt w tawernie, gdzie była uczta dla ciała ( sucho, ciepło i pyszne cepeliny ) oraz dla ducha ( widok na słoje i gąsiory z domowymi winami i nalewkami ;) )