Pływaliśmy kilkanaście dni po Mazurach. Odwiedziliśmy dobrze znane miejsca i odkryliśmy całkiem nowe. Mazury nadal nas zachwycają. Umieszczam kilkanaście zdjęć, niekoniecznie w porządku chronologicznym.
Pogoda w tym roku nie rozpieszczała nas, było deszczowo niestety... Ale wiało dobrze!
Chmury burzowe widzieliśmy praktycznie codziennie.
Oglądaliśmy piękne wschody słońca ( godzina 4 rano !! ).
I piękne zachody.
Jeszcze jeden piękny zachód słońca, ten oglądaliśmy na Jeziorze Nidzkim.
Czasami wieczorem nie było widać słońca tylko deszczowe chmury. Później w nocy padało.
Chmury nadciągają nad Małe Zamordeje.
Najczęściej oglądaliśmy "słońce zza chmur".
Odwiedziliśmy Festiwal Szantowy w Mikołajkach. Po raz 39 !!
Spotykaliśmy przyjaciół.
I długo siedzieliśmy razem przy ogniskach.
Odwiedzali nas stali mieszkańcy jezior. Nie karmiliśmy pieczywem łabędzi i kaczek bo to im po prostu szkodzi. Poza tym nie wiedzą kiedy odlatywać na zimę do ciepłych krajów i niestety giną przymarznięte do lodu.
Ryby z mazurskich jezior najczęściej oglądaliśmy w wersji konsumpcyjnej.
Tegoroczny wyjazd zdominowało gotowanie na ognisku. Jeśli tylko pogoda pozwalała przyrządzaliśmy obiadokolacje w węgierskim kociołku powieszonym nad ogniskiem.
Jajka sadzone na duszonych warzywach.
Warzywa z kaszą kuskus.
Młody bób z fasolką.
W kociołku gotowaliśmy i dusiliśmy warzywa. Na blasze smażyliśmy kotlety sojowe ;)
Na blasze wypiekaliśmy pyszną pizzę wegetariańską.
Ryby z rusztu.
Wypiekaliśmy fantastyczne bułeczki z ziołami zrywanymi na łące.
Jednak prawdziwym hitem przyrządzanym na ognisku pozostają od kilku już lat wegetariańskie kebaby. Palce lizać ;)
A tak wyglądały potrawy już na talerzu. Tu gulasz sojowy.
I to już koniec krótkiej relacji z żeglarsko - kulinarnej wyprawy na Mazury.