sobota, 12 sierpnia 2017

Czas wolności

Pływaliśmy kilkanaście dni po Mazurach. Odwiedziliśmy dobrze znane miejsca i odkryliśmy całkiem nowe. Mazury nadal nas zachwycają. Umieszczam kilkanaście zdjęć, niekoniecznie w porządku chronologicznym. 




Pogoda w tym roku nie rozpieszczała nas, było deszczowo niestety... Ale wiało dobrze!





Chmury burzowe widzieliśmy praktycznie codziennie.





Oglądaliśmy piękne wschody słońca ( godzina 4 rano !! ).





I piękne zachody.





Jeszcze jeden piękny zachód słońca, ten oglądaliśmy na Jeziorze Nidzkim.





Czasami wieczorem nie było widać słońca tylko deszczowe chmury. Później w nocy padało.





Chmury nadciągają nad Małe Zamordeje.






Najczęściej oglądaliśmy "słońce zza chmur".





Odwiedziliśmy Festiwal Szantowy w Mikołajkach. Po raz 39 !!





Spotykaliśmy przyjaciół.





I długo siedzieliśmy razem przy ogniskach.





Odwiedzali nas stali mieszkańcy jezior.  Nie karmiliśmy pieczywem łabędzi i kaczek bo to im  po prostu szkodzi. Poza tym nie wiedzą kiedy odlatywać na zimę do ciepłych krajów i niestety giną przymarznięte do lodu.





Ryby z mazurskich jezior najczęściej oglądaliśmy w wersji konsumpcyjnej.





Tegoroczny wyjazd zdominowało gotowanie na ognisku. Jeśli tylko pogoda pozwalała przyrządzaliśmy obiadokolacje w węgierskim kociołku powieszonym nad ogniskiem. 





Jajka sadzone na duszonych warzywach.





Warzywa z kaszą kuskus.





Młody bób z fasolką.





W kociołku gotowaliśmy i dusiliśmy warzywa. Na blasze smażyliśmy kotlety sojowe ;)





Na blasze wypiekaliśmy pyszną pizzę wegetariańską.




Ryby z rusztu.






Wypiekaliśmy fantastyczne bułeczki z ziołami zrywanymi na łące.





Jednak prawdziwym hitem przyrządzanym na ognisku pozostają od kilku już lat wegetariańskie kebaby. Palce lizać ;)





A tak wyglądały potrawy już na talerzu. Tu gulasz sojowy.



I to już koniec krótkiej relacji z żeglarsko - kulinarnej wyprawy na Mazury.