sobota, 13 września 2025

Nadmorze 2025

 Powracamy po długiej nieobecności. Dziś przedstawiamy relację z wyprawy nad polskie morze na przełomie sierpnia i września.




Rozpoczęliśmy od Sopotu. Mieliśmy zamiar nocować w tym samym miejscu, w którym witaliśmy Nowy Rok 2025. I nic z tego. W końcówce wakacji kempingi w Sopocie nadal były zapełnione po brzegi. Ledwo, ledwo zmieściliśmy się na skrawku trawnika przy bramie ;)




Na poprzednim zdjęciu jest Sopot w nowym wydaniu. Zaskoczyły nas palmy nad Bałtykiem. Nie trzeba jechać daleko nad Śródziemne, żeby poleżeć na plaży w cieniu palm ;)

Na zdjęciu poniżej dobrze znane wszystkim Sopockie Molo z innej perspektywy.




Drugi nocleg mieliśmy w przystani w Pucku. Odwiedzaliśmy kolegę, który prowadzi rejsy po Zatoce dla seniorów. Było spotkanie na pokładzie i piwo w nocy na plaży. PG żałuj, że nie przyjechałeś.

Tak nocowaliśmy. Po lewej w głębi jacht kolegi, po prawej nasz Toffik.




Następny przystanek to Hel. Spędziliśmy dwie noce w HelCampie. Głównie ze względu na   D-Day Hel. To rekonstrukcja lądowania aliantów na plaży w Normandii w 1944 roku. To już po raz 19 amerykańscy rangersi zdobywali plażę Omaha. W pokazie brały idział czołgi, wozy opancerzone, armaty a nawet samolot z epoki - Spitfire.




A po bitwie była parada zwycięzców. Przez 2 godziny uliczkami Helu jechały czołgi, transportery, willysy, motocykle. I te alianckie i te niemieckie.




Następny nocleg mieliśmy we Władysławowie. Po wielu latach prób udało się nam "upolować" miejsce na klifie.




Taki widok mieliśmy z sypialni ;)




Na plaży we Władysławowie zaobserwowaliśmy ciekawe zjawisko - mgłę kondensacyjną. Tak to wyglądało na plaży.




Następny nocleg to Karwia. Pojechaliśmy do Karwi, żeby spłynąć rzeczką Czarna Woda do morza, a zostaliśmy tam na dwa dni. Karwia po sezonie jest zupełnie inną miejscowością niż zatłoczona Karwia w sezonie. Polecamy Karwię we wrześniu ;)




Jest taki kemping nad polskim morzem, gdzie jesteśmy witani jak dobrzy znajomi i czujemy się jak w domu. To Łeba. Nie mogliśmy odmówić sobie przyjemności pospacerowania po dobrze znanych uliczkach, po porcie i po przystani jachtowej. Na foto zachód słońca nad falochronami w Łebie.





Ostatni już, ale dwudniowy przystanek, mieliśmy w Jarosławcu. Wcześniej nigdy tam nie byliśmy, a chęci odwiedzenia tej miejscowości nabraliśmy po przeczytaniu informacji o tym, że plaża w Jarosławcu to polski Dubaj. Może z tym Dubajem to przesad, ale faktycznie plaża jest znakomita. Jest szeroka na około 300 m i ma pięć wielkich basenów otoczonych falochronami. Na foto zachód słońca widziany z wysokiego klifu  i jeden z basenów. 




Dwa dni poznawaliśmy zakątki Jarosławca. Poznaliśmy plażę, deptaki i przystań rybacką.




Drugiego dnia czekaliśmy na zachód słońca na plaży, ale pojawiły się chmury i taki raczej mało udany ten zachód był ;) 




Na koniec dwa zdjęcia. Pierwsze to domek na klifie, Domek Marzenie.




Drugie foto to polecajka. W Helu zjedliśmy obiad "jak u mamy". Polecamy !