Jak co roku, pod koniec lipca, wyruszyliśmy na mazurskie szlaki. Słoneczne i upalne dni kończyły się ulewami i burzami.
I jak co roku wszystko, oprócz porannej kawy, gotowaliśmy na ognisku ( odtwarzalne źródło energii !!! )
Były jednogarnkowe potrawy z kociołka.
Były warzywa z patelni.
Wypiekaliśmy nawet bułki ;)
A na foto poniżej klasyczne wegetariańskie hamburgery.
Zapach pysznych kanapek albo zwykła ciekawość sprowadzała do nas takich oto gości.
My też przez zwykłą ciekawość odwiedziliśmy bar na wodzie. Dosłownie pływający bar na barce.
A tak wygląda parking przed pływającym barem.
Monotonia pływania kanałami...
A w kanałach trwa remont brzegów.
Pierwszy raz w życiu widzieliśmy pływającą "gruszkę" z betonem ;)
Jak już o budowlach hydrotechnicznych piszemy, to warto pokazać działanie śluzy. Pokazujemy na przykładzie Guzianki 2. Na pierwszym zdjęciu "górna woda".
I "dolna woda".
A teraz "przebój" Szlaku Wielkich Jezior Mazurskich, najbrzydsze pływadło od kilku sezonów - statek wycieczkowy Faryj IV.
Spotkaliśmy też taką ciekawostkę, na Mazurach chyba jedyny, bocznokołowiec.
Mikołajki jak co roku przywitały nas koszmarną burzą.
W trakcie burzy, przy silnych podmuchach wiatru, nieznana jednostka uszkodziła na MM półkosz rufowy z pochwytami do koła ratunkowego. Winnego nie znaleźliśmy.
Pamiętacie podróżnika w canoe? Spotkaliśmy go kilkakrotnie na naszym szlaku, a w Mikołajkach na kei wypiliśmy nawet maślankę. Mrągowską, oczywiście ;)
Wieczorem na deptaku w Mikołajkach.
Już po raz 43 byliśmy gośćmi na Festiwalu Szantowym w Mikołajkach !!
A teraz zagadki. Do jakiego pięknego miasta płyniemy?
I zagadka, na którą sami nie mamy odpowiedzi. Co to za żyjątko? Długość 10-12 cm, pełza i pływa.