czwartek, 8 października 2020

Ciągle pada...


 Pod koniec września nadeszły ulewy. Lało jak z cebra. Nagle poziom wody w Wiśle zaczął się podnosić i wielkie piaszczyste wyspy zaczęły znikać.



Widoki na łąkach nadal słabe. Nawet Fred to olewa...




A to już droga "nad polami". Typowa, gliniasta i pełna wody mazowiecka wiejska droga. Tą drogą wybraliśmy się na zbiór kukurydzianych kolb - do zimowego karmienia bażantów.

Kilka dni wcześniej kukurydza została skoszona i przerobiona na kiszonkę. Na polach zostało trochę kolb, które okoliczni mieszkańcy pracowicie pozbierali. Dla nas pozostało niewiele ;)




Ale... trochę nazbieraliśmy. Na kilka karmień wystarczy ;)




Tuż przed porą deszczową udało się zakończyć operację okrywania MM. Stoi pod plandeką suchutka i czeka do wiosny.




Tuż po nadejściu pory deszczowej uchyliliśmy dach budy, w której zamieszkały owady. I... narażone na deszcz i chłód zniknęły ze swoim gniazdem. Jak to zrobiły???




Wieści z ogródka są takie : cukinie nadal rosną.





Kabaczki też rosną ;)




Uwaga, uwaga. Dojrzały arbuzy. I zostały zjedzone ;)




Pamiętacie zbiór pigwowca? Niektóre okazy były całkiem spore.



Owoce pigwowca zostały pokrojone i oczyszczone z pestek ( pestki suszymy i posiejemy wiosną do doniczek )



Pokrojone na małe cząstki owoce pigwowca zasypaliśmy cukrem i rozpoczęła się produkcja syropu. W dwóch czterolitrowych słojach.




A to finał. Syrop w butelkach. Przechowujemy go w lodówce dla bezpieczeństwa - nie był pasteryzowany, żeby nie tracić witaminy C, i w temperaturze pokojowej może się rozpocząć fermentacja...



Na koniec zagadka - co to jest?



I druga zagadka - co to jest?

4 komentarze: