W weekend pogoda nadal była mało wiosenna. Wiał zimny wiatr, chmury co jakiś czas zakrywały słońce. Ale jak już słońce wyszło zza chmur to było pięknie. Wtedy pogoda zachęcała do spaceru.
Powędrowaliśmy wzdłuż lokalnej drogi. Po zeszłotygodniowych opadach droga była rynną pełną błota. Na opadach skorzystały kwiaty i trawy. Łąki prezentowały się wiosennie ;)
Na brzegach starorzeczy pojawiły się dorodne kaczeńce.
Miłym dla oka obrazkiem są drzewa, które dopiero co rozpoczęły wegetację. Jeszcze nie są pokryte zielonymi liśćmi, ale już nie są szaro bure.
Na Małym Starorzeczu pojawiła się para łabędzi. Może założą w naszej okolicy gniazdo?
W trakcie spaceru zauważyliśmy, że woda w starorzeczach obniżyła się o około 80 cm. I to w przeciągu kilku dni, bo na brzegach jest jeszcze mokre błoto. Idąc wzdłuż brzegu znaleźliśmy przyczynę - ktoś dość brutalnie rozebrał bobrzą tamę.
Oprócz zniszczonej bobrzej tamy, na brzegach starorzeczy znaleźliśmy wiele śladów działalności okolicznej ludności. Na zdjęciu poniżej gruz i papa.
Ale to był dopiero początek. Na zdjęciu poniżej gruz z remontu i śmieci ogólne.
I najsłabsza sytuacja - śmieci w wodzie. Masa butelek, puszek, cegieł i co tam tylko było do wyrzucenia...
Z naszego spaceru pozostał niesmak. Z jednej strony piękne wiosenne widoki a z drugiej katastrofa śmieciowa.
Dla poprawy nastroju wzięliśmy się za prace ogrodnicze. W tym sezonie ziemniaki posadziliśmy klasycznie w ziemi, słoma pozostała jako cienka ściółka, utrzymująca wilgoć w glebie.
Na koniec chwalimy się. Na zdjęciu przedstawiamy pigwowca naszego własnego chowu. Trzyletnia roślina pięknie zakwitła, i jeśli nasze murarki nie będą leniuchowały, to jesienią zbierzemy pierwsze owoce ;)