środa, 1 lipca 2020

Wisła wylała...

Po ulewach na południu Polski poziom wody w Wiśle zwiększył się na tyle, że wiślana woda wlała się do starorzeczy i na łąki. Mieliśmy świetną okazję, żeby przetestować canoe w trudnym, nieznanym terenie ;) Pływaliśmy jak Arawakowie po Orinoko...



W tych zaroślach bażanty miały gniazda. Ciekawe, czy młode były na tyle podrośnięte, że udało im się uciec przed wodą?



A tu była droga, którą spacerowaliśmy w kierunku Wisły.



Widok na Wisłę "właściwą". Pychówki przy normalnym poziomie wody znajdowałyby się około 3 m niżej, pod skarpą na której rosną drzewa ;)


 
Kłusownicy rozciągnęli swe sieci...



A przy naszej bramie od strony Wisły ruch jak w Mazurskich kanałach.



Nareszcie. MM bez plandeki, przygotowania do wyjazdu na szerokie, mazurskie wody rozpoczęte !





Coś się rozpoczyna i coś się kończy. Aga i Krzyś kończą rozbiórkę ostatniego kawałka ogrodzenia, które dzieliło farmę. Przypominamy, że farma składa się z czterech różnych działek, które wcześniej były rozdzielone ogrodzeniami. I ważne info - tydzień temu dużo siły i dobrego humoru wniósł do tej pracy gość specjalny, Mikołaj. Pozdrawiamy.



I nadal chwalimy się sałatami. Pięknie rosną i co tydzień oddają nam wiele liści, oczywiście zrywanych tylko od dołu ;)



Niestety, całkowicie poległ zbiornik na wodę, który przyjechał z dalekiego Kampinosu. Jak to wyprostować ??



Na koniec łatwa zagadka: jak nazywają się te kwiaty?



2 komentarze: